Dużo żeglowania, w zmiennych warunkach, od zupełnej ciszy do piany na grzbietach fal. Wszyscy dali radę, niektórym podobno się podobało. Chociaż ktoś, ale nie powiem kto, powiedział mi że się modlił. Potem tradycyjnie, pyszny ugotowany przez Andrzeja i Anastazje obiadek, spacerek po miasteczku i lody. Było fajnie 🙂 A jak niech się wypowie Maks:
Najpierw poszliśmy na zaprawę poranną. Biegaliśmy i robiliśmy ćwiczenia. Wróciliśmy do hotelu i zakładaliśmy suchary. Przygotowywaliśmy łódki i zeszliśmy na wodę. Wypłynęliśmy z portu i płynęliśmy w kierunku na Montebaldo. Ćwiczyliśmy starty na gwizdek. Później wróciliśmy do portu. Zjedliśmy drugie śniadanie. Wypłynęliśmy znowu na wodę. Płynęliśmy pełnym i ćwiczyliśmy zwroty. Wróciliśmy halsówką do portu. Zdjęliśmy suchary i wywiesiliśmy je na balkonach. Poszliśmy zjeść obiad i poszliśmy zwiedzać miasto Gardę. Wracając kupiliśmy i zjedliśmy lody. Wróciliśmy do hotelu i mieliśmy czas wolny. W czasie wolnym posprzątaliśmy apartament. Pozdrawiam Maks.